środa, 16 lipca 2014


Historia ta określana jest, jako autentyczna i dotyczy wyroku jaki zapadł w Sądzie Rzeczpospolitej Krakowskiej po tym jak w Kościele św. Piotra skradziono sukienkę z obrazu Bogarodzicy. 

Podejrzenie o kradzież padło na ubogiego świętoszka, który często modlił się przed tym obrazem do późnych godzin. Zdarzało się, że kościelny wypraszał go ze świątyni, by zamknąć kościół.

Sukienkę wkrótce odnaleziono, schwytano też podejrzanego. Okazało się, że sprawca sprzedał sukienkę Żydom na Kazimierzu. W toku postępowania podejrzany przyznał się do sprzedaży skradzionej sukienki, ale stanowczo zaprzeczył jej kradzieży. 

Twierdził, iż dostał ją w darze od Przenajświętszej Panienki, która widząc jego biedę zaproponowała mu, by zabrał z ołtarza tę niepotrzebną ozdobę. 

Sędzia pokoju, który rozstrzygał sprawę, był z zawodu winiarzem. Sięgnął więc - powiedzielibyśmy dzisiaj po opinię biegłego - zwrócił się po pomoc do konsystorza biskupa krakowskiego z pytaniem czy cud taki jest dopuszczalny. Po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej sędzia wydał iście salomonowy wyrok:

- ponieważ konsystorz biskupi orzekł, iż dar sukienki przez Matkę Boską jest możliwy, a sąd nie jest przekonany, iż sukienka została skradziona, uwalnia się oskarżonego od winy. Ponieważ jednak oskarżony nie przedłożył dostatecznych dowodów darowizny, sukienkę mu się odbiera. Sąd ponadto zabrania najsurowiej oskarżonemu przyjmować podarunków od Matki Boskiej oraz innych świętych” (w ślad za „W królestwie Galicji i Lodomerii” prof. Stanisława Grodziskiego).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz